Ostatnio znów wróciłam do pieczenia chlebów, odświeżyłam zakwas i działam. Miałam chwilę przestoju i sporadycznie piekłam po prostu drożdżowe bułki lub chleby, ale to nie to samo i tęskniłam do tego, co dobre, nie mogąc absolutnie patrzeć na gumowate pieczywo ze sklepu, które nawet zapach miało jakiś taki sztuczny. A jak już jest domowy chleb, to potrzeba do niego odpowiedniej oprawy. Jako wielbiciele chlebowych past wszelakich często próbujemy czegoś nowego. Tym razem padło na pastę słonecznikową, która rzucała mi się w oczy już od jakiegoś czasu zarówno w książce Marty Dymek „Jadłonomia”, jak i Sarah Britton „My new roots”. Wieczorem zamoczyłam słonecznik, a dziś razem z Anielką spałaszowałyśmy prawie wszystko (no dobra, głównie ja…) zostawiając jakąkolwiek przyzwoitą część dla męża na kolację;) Przeczytaj całość
Browsing Tag