Nie jestem wegetarianką, ale roślinną kuchnię bardzo cenię, szczególnie za wielką kreatywność i chęć wykorzystania wszystkiego. Dosłownie. Kto z Was np. słyszał kiedyś w domu żeby jeść natkę marchewki? Na targu kupując młodą marchew sprzedawcy zawsze proponują, że odetną mi to zielsko. Inni z kolei dziwią się, że natka w ogóle jest jadalna, a nie trująca. No bo w sumie skąd można o tym wiedzieć ;) Z tego, co doczytałam, to ponoć w samej natce jest dużo więcej składników odżywczych niż w marchewkowym korzeniu. Przy czym polecam natkę młodej marchwi, bo ze starszą może być czasem gorzej.
DO CZEGO MI TA NATKA?
Także następnym razem nie wyrzucajcie natki do śmieci, bo w końcu się przyda;) możecie ją posiekać i dodać do sałatek lub np. do ziemniaków zamiast lub z koperkiem. Natka marchewki dobrze sprawdzi się też jako dodatek do soku lub koktajlu. Lub możecie zrobić z niej świetne pesto z pestkami dyni i dodawać do makaronów lub smarować kanapki zamiast masła. Takie pesto świetnie smakuje również na krakersach! A jak będzie za dużo to można zamrozić nasze marchewkowe kostki. To się nazywa kulinarny recykling ;)
Składniki:
– natka z pęczki młodej marchwii
– 5-6 łyżek prażonych pestek dyni
– 4 łyżki migdałów
– ok. 10 łyżek oliwy
– 3 łyżki parmezanu
– sól, pieprz
– opcjonalnie ząbek czosnku
Przygotowanie:
Wszystkie składniki miksujemy na gładką pastę. W razie potrzeby dodajemy jeszcze trochę wody, jeśli będzie za gęste. Przyprawiamy. Przechowujemy w lodówce.