Już jakiś czas zbieram się żeby napisać Wam o nowej polskiej książce kulinarnej – „Jakubiak Lokalnie”, która pojawiła się niedawno na sklepowych półkach. Co oferuje nam Tomasz Jakubiak? Ciekawe i proste przepisy zrobiona na lokalną nutę. Znajdziemy więc sery korycińskie, bryndzę czy boczek zamiast szynki parmeńskiej. I to mi się bardzo podoba! W książce jest trochę przepisów dla wegetarian, ale też dla mięsożerców i to chyba przede wszystkim. Znajdziemy też całkiem fajne przepisy na ryby, które zazwyczaj są trochę pomijane. Generalnie publikacja przypadła mi do gustu głównie ze względu na tę lokalność i ciekawe połączenia smaków. Myślę, że śmiało mogłaby być bardziej „mięsożerna”, bo widać że autor czuje się mocno w tym klimacie;)
Czy są minusy? Dla mnie w sumie były dwa – w książce jest trochę reklam – Tomasz siedzący przed sklepem, zioła określonej marki czy też zdjęcia konkretnych konfitur, które zdecydowanie za często pojawiały się na zdjęciach deserów. I o ile zdaje mi się, że na blogach czy w tv jeszcze przełknę reklamy, to w książce mnie już denerwują. Druga kwestia to zdjęcia nie zawsze oddające przepis, czyli zawierające jakiś dodatek, którego w składnikach nie było (pytanie czy zapomniano o nim w składnikach czy po prostu na zdjęciach jest trochę coś innego) lub też wyglądające inaczej niż powinny (np. zamiast zupy kremu jest zupa z całymi warzywami). Niby pierdoły ale wprowadzające czasem w błąd.
W każdym razie mimo tych dwóch cieni, o których napisałam, książka mi się podoba, bo doceniam głównie fajny pomysł i dobre przepisy, czyli najważniejsze kwestie w zasadzie. Jest lokalnie i jest prawdziwie:)
Acha! I jest jeszcze jeden wielki plus! Na końcu doceniona jest Zielona Góra, a jako Zielonogórzanka z krwi i kości nie mogłabym nie wspomnieć o tym fakcie!:) W końcu Jakubiak też jest Zielonogórzaninem, więc znowu mamy się kim pochwalić:)