Kolejna propozycja na bardzo zdrowe orkiszowe śniadanie – tym razem w wersji sezonowej z dodatkiem rabarbaru, aczkolwiek możecie użyć tu też innych ulubionych owoców. Całość podkręcamy pysznym domowym migdałowym mlekiem. Nie jest ono trudne do przygotowania – wystarczą migdały i woda, a przy tym zużyjemy wszystko – zarówno mleko jak i migdałowe wiórki. Taka orkiszanka jest zarówno sycąca i lekka, my bardzo już polubiliśmy śniadaniowy habermus a płatki orkiszowe są miłą dla niego alternatywą.
Klaudia
Już jakiś czas zbieram się żeby napisać Wam o nowej polskiej książce kulinarnej – „Jakubiak Lokalnie”, która pojawiła się niedawno na sklepowych półkach. Co oferuje nam Tomasz Jakubiak? Ciekawe i proste przepisy zrobiona na lokalną nutę. Znajdziemy więc sery korycińskie, bryndzę czy boczek zamiast szynki parmeńskiej. I to mi się bardzo podoba! W książce jest trochę przepisów dla wegetarian, ale też dla mięsożerców i to chyba przede wszystkim. Znajdziemy też całkiem fajne przepisy na ryby, które zazwyczaj są trochę pomijane. Generalnie publikacja przypadła mi do gustu głównie ze względu na tę lokalność i ciekawe połączenia smaków. Myślę, że śmiało mogłaby być bardziej „mięsożerna”, bo widać że autor czuje się mocno w tym klimacie;)
Ponoć z mąki orkiszowej nie da się zrobić ciasta. Kto to wymyślił, ja się pytam? Ciasta wychodzą bardzo dobre, trzeba tylko wiedzieć jak je zrobić, bo mąka orkiszowa faktycznie zachowuje się trochę inaczej niż pszenna. Na początku też się na nią złościłam i denerwowałam, ale teraz gdy lepiej się poznałyśmy, to pracuje nam się razem dużo lepiej;) Ciasta orkiszowe są na pewno zdrowsze niż pszenne – fajna propozycja dla tych, którzy chcą włączyć orkisz do swojej diety lub po prostu nie mogą z jakichś powodów jeść pszenicy.
Nie jestem wegetarianką, ale roślinną kuchnię bardzo cenię, szczególnie za wielką kreatywność i chęć wykorzystania wszystkiego. Dosłownie. Kto z Was np. słyszał kiedyś w domu żeby jeść natkę marchewki? Na targu kupując młodą marchew sprzedawcy zawsze proponują, że odetną mi to zielsko. Inni z kolei dziwią się, że natka w ogóle jest jadalna, a nie trująca. No bo w sumie skąd można o tym wiedzieć ;) Z tego, co doczytałam, to ponoć w samej natce jest dużo więcej składników odżywczych niż w marchewkowym korzeniu. Przy czym polecam natkę młodej marchwi, bo ze starszą może być czasem gorzej.
Przyzwyczailiśmy się, że makaron kupujemy w sklepach i nie traktujemy go raczej jako produkt typu fast food. Jednak z jakiegoś powodu, każda osoba, która gdzieś kiedyś jadła domowy makaron, wspomina go z sentymentem. Bo żaden inny nie smakował jak tamten, szczególnie jeśli zrobiła go babcia.
U mnie w domu pamiętam, że w niektóre niedziele, kiedy to cała rodzina gromadnie zjeżdżała się na obiad, prababcia Bronisława wyjmowała bardzo starutką maszynkę, którą mocowało się na stole w przedwojennej kuchni i w niej kręciliśmy makaron. I cieszę się, że mam takie wspomnienia. Bo przecież pracy było wówczas więcej, sprzętów mniej, a na dobre jedzenie jakoś było odpowiednio dużo czasu i sił.
W naszym domu kalafiora zjadam sama. Niestety mój mąż się go nie tyka, a jako że ja uwielbiam to warzywo, to czasem nachodzi mnie chęć przygotowania jakiejś zupy, sałatki lub po prostu zapiekanki z kalafiorem. Mimo, że mamy wiosnę, to jeszcze bywa na tyle chłodno i deszczowo, że regularnie zjadam rozgrzewające potrawy. Kalafiorowy krem zdecydowanie do nich należy. Tym razem chciałam by był bardziej orzechowy, więc dodałam masło orzechowe i siekane migdały. Dobrze wkomponuje się tu też ser pleśniowy.