Jakiś czas temu pisałam Wam o moim krótkim pobycie w Paryżu. O wrażeniach możecie poczytać tutaj, dziś jednak chciałabym się skupić na czym innym, a mianowicie na Paryżu, pokazanym przez samą Julię Child. Stali czytelnicy pewnie zdążyli już zauważyć, iż bardzo lubię tę kulinarną ikonę;) Mam wrażenie, że była to niesamowita kobieta, na pewno odważna, w końcu była agentką podczas wojny! Chwytała życie i korzystała z niego pięknie. Może nawet za jej sprawą zawsze tak bardzo ciągnęło mnie do Paryża, a już szczególnie po przeczytaniu jej książki „Moje życie we Francji”. Dlatego już przed wyjazdem planowałam sobie miejsca, które chciałabym zobaczyć, a o których pisała Julia. Miało to dla mnie jakiś taki swój urok, trochę jak podróż w czasie, przeniesienie się do miejsc, które były tak barwnie przez nią opisywane. Na pewno było to bardzo ciekawe doświadczenie:) Przeczytaj całość
Klaudia
Myślę, że sam tytuł brzmi już na tyle zachęcająco, że chce się zrobić własne rogaliki. Właściwie nie wiem, czemu tak długo ich nie robiłam. W sumie… pewnie gdzieś podświadomie bałam się, że nie wyjdą tak jak powinny, a to przez moje „manualne usztywnienie”, przez które nie jestem zbyt biegła jeśli chodzi o dekoracyjne sprawy ;) Jednak rogale okazały się proste, nawet jak dla mnie, także zachęcam Was gorąco do ich przygotowania. Cudowna, ciepła, domowa atmosfera gotowa natychmiast :) Przynajmniej mi, rogale kojarzą się z wszystkim tym, co dobre – z polską tradycją, porankami z kubkiem mleka, z babciami i domem… Smacznego!:)
Witajcie w Dzień Kobiet :) Myślę sobie właśnie o niesamowitych kobietach, które znam i na myśl pierwsza przyszła mi moja Babcia. Niezwykła kobieta, pełna werwy, której energia często przewyższa zapał młodych ludzi. Babcia niczym rodem z nowoczesnej wersji „Czerwonego Kapturka” – zawsze w drodze, gdzieś w podróżach czy na konkursach chóru. Przejeżdżająca 400 km pociągiem, by powiedzieć mi „Niespodzianka, przyjechałam!”. – „Babciu a co by było gdyby mnie nie było?” – „A nic,wróciłabym z powrotem”. Taka to oto jest ta moja zakręcona Babcia:) A w sanatorium mówią na nią „Pędziwiatr”. Mam nadzieję, że odziedziczyłam choć część tej jej energii i za 40 lat wciąż będę żywiołowa;)
Sałatka z pieczonego kalafiora, selera naciowego i orzechów laskowych
Opublikowano: 22 lutego, 2015Do tego wpisu zbierałam się już jakiś czas. A że niestety ostatnio go niewiele to wybaczcie, ale trochę minęło od ostatniego przepisu ;)
Bardzo polubiłam twórczość Ottolenghiego – bo z pewnością nie są to tylko przepisy. Zachwycam się obecnie jego książką Jerozolima i do tej pory wszystko bardzo mi smakowało, a dodatkowym plusem jest fakt, że jego potrawy przywodzą mi na myśl ostatnie podróże po Izraelu i Palestynie. Przeczytaj całość
Zaciekawiłam Was wystarczająco? Mam nadzieję, że tak. Albo teraz myślicie, że musi być pysznie, albo krzywicie się myśląc, że postradałam zmysły kulinarne. W pracy zrobiłam test – częstowałam ciastem czekoladowym – nie dodając więcej szczegółów;) Wszystkim smakowało i dziwili się, gdy po zjedzeniu informowałam, że ciasto jest z burakiem. Z burakiem?! A no tak, a nawet z trzema!
Kiedyś pisałam Wam jaka to szkoda, że często nie znamy swoich sąsiadów. Otóż ostatnio miałam dość śmieszną sytuację – sprecyzuję może, że na początku wcale do śmiechu mi nie było. Zapomniałam kluczy do domu, generalnie mi się to nie zdarza, ale dzień wcześniej zostawiłam je nieopatrznie na półce zamiast wrzucić do torebki. No i owy fakt uświadomiłam sobie stojąc pod drzwiami z zakupami. Mąż miał wrócić za mniej więcej pół godziny, więc postanowiłam poczekać pod drzwiami, gdyż wizja włóczenia się z zakupami w ponurą pogodę była mało zachęcająca. I w tej sytuacji poznała mnie właśnie sąsiadka, po naszym wzajemnym „dzień dobry” spytała czy coś się stało.