Raczej nie należę do osób, które lubią śniadania na słodko, no czasem się zdarzy, ale to już baaardzo wyjątkowo. Za to te maślane bułeczki z migdałową kruszonką zajadane z dżemem truskawkowym, który dostałam od taty i popijane kubkiem mleka sprawiły, że mój czas na chwilę się zatrzymał. Przypomniałam sobie jak to było mieć codziennie ciepłe pieczywko, które tata przynosił rano wracając z pracy z piekarni. Jak to było nie wiedzieć, że może być inaczej:) I tak właśnie wyglądał mój poranek na słodko. W nadzwyczajnie zwolnionym tempie.
Jest coś niesamowitego w pieczeniu bułek, ostatnio dużo z tym eksperymentuję i wciąga mnie to coraz bardziej. Kiedy na przekór sobie idę do kuchni zmęczona i zaczynam robić ciasto na bułki, wchodzi we mnie jakiś taki spokój. Może czuję swoisty rytm czekając, aż ciasto wyrośnie, przyglądając się potem jak powiększają się moje bułeczki, a następnie jak pięknie rumienią się i pachną w piekarniku. Nie wiem, ale ma to bardzo pozytywny wpływ.
Zazwyczaj piekę wieczorem, ale można przecież rankiem podgrzać bułki w piekarniku:) A wieczorem może wpadną znajomi i chwile znów zatrzymają się przy kolacji w takim pachnącym klimacie? Warto spróbować:)
Przepis na bułeczki należy do Liski i jest tak idealny, że nie zmieniłam w nim prawie nic:) Oryginał możecie znaleźć tutaj. Mi wyszło ok. 10 bułeczek bardzo sporych, wyrośniętych, puszystych i lekkich.
Składniki:
Na bułki:
-600g mąki pszennej (typ 550)
-20g świeżych drożdży
-40g cukru
-2 łyżeczki prawdziwego cukru waniliowego*
-50g masła
-1 jajko
-250ml mleka
-1/2 łyżeczki soli
Na kruszonkę:
-25g miękkiego masła
-25g cukru
-25g mąki pszennej
-2 łyżki pokruszonych płatków migdałowych
Do posmarowania bułek:
-1 roztrzepane jajko z łyżką wody
Przygotowanie:
1. Drożdże wymieszać z 2 łyżeczkami cukru i 4 łyżkami zimnego mleka, odstawić na 15 min aby wyrosły.
2. Pozostałe mleko podgrzać (tak aby nie było gorące), dodać masło, pozostały cukier i pół łyżeczki soli. Gdy troszkę ostygnie, dodać jajko i wymieszać.
3. Całość połączyć z mąką i zaczynem z drożdży. Wyrobić na gładkie ciasto. Dla tych, którzy boją się ciast drożdżowych (ja tak kiedyś miałam!) powiem tylko tyle, że naprawdę to nie jest takie trudne, a wręcz z każdym kolejnym razem prostsze:) Babcia mi kiedyś powiedziała żebym 100 razy zagniotła ciasto i wtedy powinno być już dobre i swobodnie odchodzić od rąk (bez lepienia się). Ja robię ok. 200 zagnieceń, bo nie mam tyle siły co babcia;)
4. Ciasto przykryć ściereczką i włożyć do nagrzanego do ok. 45’C piekarnika na ok. 35-45 min (aż podwoi swoją objętość) lub zostawić w temperaturze pokojowej na ok. 1 – 1,5h.
5. Z wyrośniętego ciasta formować małe bułeczki i wkładać do wyłożonej papierem do pieczenia okrągłej formy zostawiając odstępy między bułkami ok. 2 cm. (użyłam formy do tarty o średnicy 30cm).**
6. Bułeczki przykryć wilgotną, czystą ściereczką i odstawić do wyrośnięcia do piekarnika (temp. ok. 45’C) na ok. 15 min lub w temperaturze pokojowej na ok. 30-40 min aż podrosną.
Ja wstawiam do piekarnika, gdy chcę przyspieszyć cały proces, ale oczywiście nie jest to konieczne jeśli mamy większą ilość czasu:)
7. Składniki na kruszonkę należy … pokruszyć:) do uzyskania małych grudek.
8. Na wyrośniętych bułeczkach rozprowadzić pędzelkiem roztrzepane jajko i posypać kruszonką.
9. Piec w piekarniku nagrzanym do 200’C ok. 15-20 min – do zrumienienia.
10. Zjadać w pysznym towarzystwie lub samemu w dobrym humorze:)
*Lepiej pominąć cukier waniliowy niż dodać wanilinowy.
** Bułki formuję z małych kulek ciasta zawijając każdy róg do środka, jak małą sakiewkę i lekko na koniec spłaszczają. Ciężko to opisać, więc proponuję obejrzeć krótki filmik instruktażowy tutaj.