Podróże kulinarne

Paryż – śladami Julii Child

IMG_2309

Jakiś czas temu pisałam Wam o moim krótkim pobycie w Paryżu. O wrażeniach możecie poczytać tutaj, dziś jednak chciałabym się skupić na czym innym, a mianowicie na Paryżu, pokazanym przez samą Julię Child. Stali czytelnicy pewnie zdążyli już zauważyć, iż bardzo lubię tę kulinarną ikonę;) Mam wrażenie, że była to niesamowita kobieta, na pewno odważna, w końcu była agentką podczas wojny! Chwytała życie i korzystała z niego pięknie. Może nawet za jej sprawą zawsze tak bardzo ciągnęło mnie do Paryża, a już szczególnie po przeczytaniu jej książki „Moje życie we Francji”. Dlatego już przed wyjazdem planowałam sobie miejsca, które chciałabym zobaczyć, a o których pisała Julia. Miało to dla mnie jakiś taki swój urok, trochę jak podróż w czasie, przeniesienie się do miejsc, które były tak barwnie przez nią opisywane. Na pewno było to bardzo ciekawe doświadczenie:)

No to zaczynamy!

IMG_1803

Mimo iż to nie Paryż, to nie mogę pominąć tego miejsca. Udało mi się namierzyć restaurację La Couronne w Rouen, w której Julia zjadła swój pierwszy francuski posiłek. Nie byle co, moi drodzy, skoro jest opisany przez nią na 5 stronach książki, a sama Julia mówiła, że był to najbardziej ekscytujący posiłek w jej życiu. W restauracji znajdziecie nawet menu Julii Child, a więc ostrygi, solę w sosie maślanym, zieloną sałatę i deser z białego sera. Cena 65 EUR – cóż, za sławę się płaci;)

Przewodnik Michelina skierował nas do Restaurant La Couronne, którą urządzono w średniowiecznym drewnianym domostwie z 1345 roku. Paul kroczył śmiało naprzód, ciesząc się na myśl o tym, co go czeka. Ja zostałam trochę z tyłu. Bałam się, że nie wyglądam dość szykownie, że nie będę umiała wyrazić, o co mi chodzi, a kelnerzy będą kręcić swoimi długimi, galicyjskimi nosami na jankeskich turystów.”*

Ciekawa jestem, czy restauracja wciąż jest tak dobra jak wcześniej, niemniej jednak nie miałam możliwości zweryfikowania.  Jeśli tam zjecie to dajcie znać, czy było warto!

Będąc w Paryżu, koniecznie chciałam zjeść oryginalną zupę cebulową, wybrałam Au Pied de Cochongdzie jadała ją niegdyś Julia. No i cóż,za 8,5 EUR zjadłam pięknie wyglądającą zupę cebulową, która w smaku już taka szałowa nie była… Bardzo słona, tak bardzo, że oboje z mężem nie byliśmy w stanie jej dokończyć. Także szkoda, że w ten sposób moje wyobrażenia twardo zetknęły się z rzeczywistością, wolę moją wersję tej zupy;) Widocznie lata temu było tu lepiej.

IMG_1899

IMG_1900

No ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, bo mimo iż zupa była za słona, to tuż obok restauracji znajduje się wyczekany przeze mnie Dehillerin! Sklep z wszystkim tym, co kucharenki kochają najbardziej:) Niezliczona ilość rondelków, patelni i wszelkiego rodzaju akcesoriów kuchennych. Na pamiątkę przywiozłam sobie małą patelenkę, na której zmieści się akurat jedno jajko sadzone oraz prostokątną podłużną foremkę na tartę z wyjmowanym dnem, a co!:) Z tego co czytałam Julia była równie podekscytowana swoją pierwszą wizytą w tym czarującym sklepie.

IMG_1897

Kiedy w końcu dotarliśmy do Dehillerin, stanęłam jak wryta. Dehillerin to sklep ze sprzętem kuchennym wszech czasów, skład zaopatrzeniowy dla restauratorów, pełen niezliczonych fantastycznych gadżetów, narzędzi, przyborów i przeróżnych błyskotek – wielkich, błyszczących, miedzianych czajników, turbotières, garnków do gotowania ryb i kurczaków, patelni o niecodziennych formach, malutkich drewnianych łyżeczek i olbrzymich łopatek do mieszania, monstrualnych mis na sałatę, wszystkich kształtów i rozmiarów noży, tasaków, foremek, półmisków, trzepaczek do jaj, misek, łopatek do masła i mamucich tłuczków.”*

IMG_1903

Gdzie nas jeszcze nie było? Na Ru de Lu (81 Rue de l’Université)! To tam mieszkała przecież Julia wraz ze swym mężem. Kiedy po długim romantycznym spacerze z moim kochanym mężem (chciał ze mną dreptać tylko po to, bym zobaczyła budynek, jakich wszędzie pełno), stałam jak zaczarowana przed kamienicą, w której powstało tyle niesamowitych potraw i wyobrażałam sobie jak cudownie byłoby mieszkać w takim miejscu, przypomniały mi się też wszystkie przeszkadzajki, o których pisała Julia.

IMG_1941

Budynek nie miał centralnego ogrzewania, był więc zimny i wilgotny jak grób Łazarza. Nawet w domu nasze oddechy zamieniały się w obłoki pary (…). Ładna była z nas para: Paul siedział w swojej chińskiej zimowej kurtce między brzuchatym piecykiem a lampą z czterdziestopięciowatową żarówką i czytał. Ja, przyodziana w uroczy ocieplany płaszcz, kilka warstw długiej bielizny oraz ogromne czerwone, skórzane buty, tkwiłam przy pozłacanym stoliku i zesztywniałymi palcami usiłowałam pisać listy na maszynie. Ach ten paryski glamour!”*

IMG_1943

No to jeszcze, gdybyście mieli ochotę na kawę, odwiedźcie słynne Deux Magots lub też Café de Flore tuż obok i cieszcie się byciem w miejscu, w którym bywały niegdyś same paryskie sławy, a gdzie czas jakby na chwilę się zatrzymał.

IMG_1931

Zaczęliśmy od kafejki Deux Magots, gdzie zamówiliśmy café complet, zestaw śniadaniowy. Paul z zadowoleniem stwierdził, że od czasu jego ostatniej wizyty w 1928 roku nic się tu nie zmieniło. Krzesła wciąż były obciągnięte pomarańczowym pluszem, mosiężne kinkiety ciągle niewypolerowane, a kelnerzy ci sami. Kłębki kurzu w zakamarkach chyba zresztą też. Siedzieliśmy na zewnątrz, w wiklinowych fotelach, przeżuwaliśmy croissanty i patrzyliśmy, jak promienie porannego słońca ślizgają się po kominach.”*

IMG_1932

IMG_1936

IMG_1999

No i gdyby Wam jeszcze gdzieś po drodze zostało czasu to odwiedźcie szkołę kulinarną Le Cordon Bleu – warto zaznaczyć, że Julia Child była pierwszą kobietą, która ją ukończyła. Mam nadzieję, że podobała Wam się wirtualna wycieczka po Paryżu, jak macie trochę czasu to ugotujcie sobie coś francuskiego i włączcie odprężający film (może Julie and Julia?).  Bon appétit!;)

IMG_1997

*Cytaty pochodzą z książki „Moje życie we Francji” Julii Child, Wyd. Literackie, 2010

(Visited 740 times, 2 visits today)

You Might Also Like