Wspominałam Wam jakiś czas temu o tym, że udało mi się pokonać w ciągu miesiąca moją ciążową anemię i to w dodatku własnymi, domowymi sposobami. W tak krótkim czasie moje wyniki z anemicznych wskoczyły do zupełnie normalnych (czyli nie tylko spełniały te zaniżone normy stosowane dla kobiet w ciąży, ale też standardowe normy stosowane dla wszystkich). Skoro nawet moja lekarka była w szoku, to znaczy, że naturalnymi sposobami jest się w stanie zdziałać naprawdę wiele.
Dlaczego w ogóle miałam anemię?
Pewnie sama sobie byłam temu winna. Początkowo wyniki miałam bardzo dobre, więc nie byłam w stosunku do siebie zbyt restrykcyjna i powoli odpuszczałam sobie moje super zdrowe podejście do jedzenia. Nie to, że żywiłam się samymi fast foodami czy coś, ale zjadałam np. coraz mniej warzyw, piłam dużo rzadziej świeże soki, itd. Niby niewielkie różnice, ale jednak wpływ w ciąży, kiedy zapotrzebowanie jest duże, dało się odczuć. Myślałam, że to moje gorsze samopoczucie i osłabienie jest po prostu wpisane w późniejszy etap ciąży, ale jednak okazało się, że było spowodowane anemią. Także trzeba było brać się do działania.
Dostałam zalecenie łykania żelaza – na czczo, godzinę przed śniadaniem. I tu zaczynał się mój mały koszmarek, po jakichś 20 minutach od wzięcia tabletki zaczynałam czuć się fatalnie. Rzadko kiedy byłam w stanie dotrwać do całej godziny, by dopiero wtedy coś zjeść. Miałam nadzieję, że te objawy z czasem ustąpią, ale były coraz gorsze, dlatego też skoro nie byłam w stanie stosować się do lekarskich zaleceń, to musiałam sama zadbać o to, by podreperować organizm. Czasem zdarzało mi się łykać tabletki do posiłków, moje podejście było takie, że lepszy rydz niż nic; w miarę dobrze tolerowałam też tabletkę połkniętą przed wypiciem świeżego soku, ale nie każdego dnia się do tego zmuszałam.
Co jeść, by zwiększyć poziom żelaza?
Ważne jest, by uświadomić sobie na początku, że różna jest wchłanialność żelaza w zależności od jego typu. Wyróżnia się żelazo hemowe (produkty pochodzenia zwierzęcego) i niehemowe (produkty pochodzenia roślinnego). Generalnie lepiej wchłania się żelazo hemowe, ale jak sobie za chwilę przeczytacie, u mnie podreperowałam jego poziom głównie roślinnymi produktami. Warto łączyć produkty bogate w żelazo z produktami z dużą ilością witaminy C. I nie łączyć żelaza z magnezem lub wapniem:)
Ilości, które stosowałam przez cały miesiąc są na pewno większe niż standardowo powinny być z racji tego, że musiałam uzupełnić niedobory. Jeśli nie macie anemii, a chcecie po prostu utrzymać odpowiedni poziom żelaza, to na pewno można zmniejszyć dawki czy częstotliwość. I jeszcze jedna ważna rzecz – nie jestem lekarzem ani farmaceutą, więc jeśli macie jakiekolwiek wątpliwości czy można Wam jeść dane produkty to się z nimi skontaktujcie; ja opisuję własne doświadczenia, ponieważ myślę, że mogą być pomocne dla wielu osób.
1. POKRZYWA
Obowiązkowo raz dziennie herbata z pokrzywy. Niestety, zimą nie znalazłam dostępu do świeżych pokrzyw, które mogłabym wrzucić do soku, więc piłam codziennie po prostu napar z suszonej pokrzywy. W aptekach dostępne są soki z pokrzywy, ale nie udało mi się trafić na takie bez dodatku alkoholu (update: znalazłam w internecie sok z pokrzywy bez alkoholu – tutaj). W sezonie letnim najlepiej zjadać świeżą pokrzywę – dodawać ją do sałatek, soków czy koktajli.
2. ŚWIEŻO WYCISKANE SOKI
O zaletach wyciskarki do soków pisałam Wam już ponad 3 lata temu (tutaj) i dalej swoje stanowisko podtrzymuję – jest rewelacyjna (jeśli się z niej korzysta!). Podczas moich anemicznych zmagań praktycznie codziennie wyciskałam sok, normalnie pewnie wystarczy 2-3 razy w tygodniu. Piłam go między posiłkami, żeby lepiej się wchłaniał.
Moja sokowa baza (kierunek -> jak najwięcej zielonego w środku):
– Warzywa: obowiązkowo burak (chyba, że już miałam go dość) + do wyboru, co miałam w lodówce: koper włoski, kawałek brokuła, jarmuż,natka pietruszki, szpinak, seler naciowy, awokado, marchewki.
– Owoce (żeby dało się to wypić): jabłka, gruszki, pomarańcze i grejpfruty*, ananas, melon, mango, kiwi, banan.
– Dodatki (patrz punkt 4)
*Ważne, by nie pić za dużo cytrusów zimą, bo wychładzają organizm, więc dawkujcie je sobie umiarkowanie.
3. KASZA JAGLANA, ORKISZ I AMARANTUS
Tak wyglądała moja codzienna baza śniadaniowo-obiadowa. Na początek dnia owsianka, a właściwie orkiszanka, jaglanka lub amarantusanka zamiennie z kanapkami z chleba orkiszowego lub jaglanych bułek.
Kasza jaglana, orkisz i amarantus lądowały na naszych talerzach zamiast gotowanych ziemniaków lub w zupach jako naturalny i zdrowy zagęstnik. Świetnie sprawdzają się też jako dodatek we wszelkiego rodzaju koktajlach.
Tu nie chodzi o to, by jeść tylko i wyłącznie kaszę, ale aby przynajmniej raz dziennie dostarczyć sobie jej porządną dawkę. Każda z tych trzech propozycji solidnie Was wzmocni, a amarantus dostarczy dużo cennego żelaza. Amarantus warto zamawiać w sklepach internetowych, ponieważ w stacjonarnych jego ceny bywają mocno windowane, także bądźcie czujni;)
4. SPIRULINA I INNE DODATKI
Albo ją znacie już bardzo dobrze, albo zastanawiacie się co to w ogóle jest ta spirulina. To nic innego jak super pożywne i wartościowe sproszkowane algi. Można ją kupić w sklepach ze zdrową żywnością, przez internet, a nawet w Rossmannie, więc generalnie nie ma problemu z dostępnością. Sugeruję jednak wybrać formę sproszkowaną, a nie w tabletkach. Może nie jest to najwygodniejsza i najsmaczniejsza forma jej spożywania, ale według mnie bardziej efektywna. Spirulina ma w sobie mnóstwo żelaza (mądre głowy mówią, że 50 razy tyle co szpinak), oczyszcza organizm z toksyn, wzmacnia układ odpornościowy, reguluje ciśnienie i cholesterol. Ma jeszcze mnóstwo innych właściwości, ale gdybym chciała je wszystkie omówić to musiałby to być wpis tylko o spirulinie.
Nie miałam pewności na początku jak to jest ze spiruliną w ciąży. Nie znalazłam sensownych informacji, więc wyszłam z założenia, że skoro nie ma w niej nic dziwnego to spróbuję i nie pożałowałam tego. Po trzech dniach czułam się zauważalnie lepiej (najpierw co prawda bolała mnie głowa itd., ale to był pewnie etap oczyszczania z toksyn, który przechodzi wiele osób na początku, potem był już tylko wzrost energii).
Spirulinę dodawałam do soków lub koktajli, jej smak jest dla mnie tragiczny, ale ważne, że skutkuje:)
Inne wartościowe dodatki – również mieszałam z sokami lub koktajlami
Zielony mix (chlorella, spirulina, młody jęczmień, młoda pszenica), nasiona chia, siemię lniane, jagody goji.
Orzechy, ziarna (szczególnie pestki dyni) : jako dodatek do kanapek lub przegryzka w ciągu dnia.
5. REDUKCJA KAWY I HERBATY
Generalnie to powinna być oczywistość, bo zarówno herbata jak i kawa bardzo zmniejszają wchłanialność żelaza. Z herbat można się przerzucić na gorącą wodę z cytryną, imbirem, miodem i sokiem albo na napary ziołowe: koper włoski, rumianek czy pokrzywa. Co do kawy… Jedną dziennie muszę wypić, bo nie umiem bez niej żyć, ale na tej jednej w ciągu dnia kończyłam i na więcej sobie nie pozwalałam.
6. WOŁOWINA I RYBY
Jem mięso, ale do jakichś zatwardziałych mięsożerców nie należę i potrafię się bez niego całkiem długo obejść w ogóle nie tęskniąc. Dlatego też zwracałam uwagę, żeby raz w tygodniu zjeść jakieś danie z wołowiną, by dostarczyć sobie „mięsnego żelaza”. Ryby zjadam chętnie, więc z tym problemu nie było żadnego. Generalnie warto zwrócić uwagę na tuńczyka i łososia.
7. CO JESZCZE?
Zastanawiałam się czy polecać Wam flavony, różne są opinie na jego temat, więc najlepiej wyrobić sobie własną. Flavony to różnego typu słoiczki z bardzo skoncentrowanymi wyciągami z warzyw i owoców. O samym produkcie możecie sobie poczytać na stronce (podany link to mój link polecający), ja jadłam je już jakiś czas przed ciążą, potem jeszcze na początku (flavon kids), a potem zrezygnowałam, bo nie byłam w stanie tolerować jego smaku (ciążowe kubki smakowe szaleją i, mimo że wersja dziecięca smakuje ok, to w ciąży bywa różnie). Wróciłam do flavonów gdy dowiedziałam się o anemii (tym razem flavon green+) i staram się codziennie zjadać jedną zalecaną porcję, mimo że smak tego zielonego słoiczka jest naprawdę okropny;) Tutaj z kolei możecie kupić tylko 1 słoik, zamiast od razu 4 więc można sobie wypróbować. Sama po sobie już przed ciążą widziałam ich pozytywny wpływ, szczególnie gdy brakowało mi czasu na naprawdę przemyślaną i zrównoważoną dietę, dlatego tym bardziej teraz w czasie niedoborów i zwiększonego zapotrzebowania postanowiłam znów się przemóc.
PODSUMOWANIE, CZYLI CO WARTO JEŚĆ – SZYBKA ŚCIĄGA:)
I na koniec cała gama produktów, które pomogą Wam w walce z anemią. Część z nich opisałam, a część dodaję tylko tutaj, bo też są wartościowe, ale nie kładłam na nie aż tak dużego nacisku jak na te wyżej opisane:)
Warzywa, owoce i zioła: pokrzywa, buraki, brokuły, koper włoski, jarmuż, szpinak, korzeń i natka pietruszki, seler naciowy, awokado, jabłka, soja, ciecierzyca, soczewica, groch, fasola.
Ziarna: kasza jaglana, orkisz, amarantus.
Dodatki: spirulina, chlorella, młody jęczmień, nasiona chia, siemię lniane, pestki dyni, jagody goji, orzechy, kakao.
Mięso i ryby: wołowina, makrela, tuńczyk, łosoś.
A Wy macie jakieś swoje własne sposoby na walkę z anemią? Chętnie się o nich dowiem!:)
26 komentarzy
Lina w Śmietanie
21 stycznia, 2016 at 4:58 pmNa opakowaniu rumianku z herbapolu pisze, żeby nie pić w ciąży, bo nie ma badań co do skutków, akurat jakoś ostatnio piłam rumianek i mnie to zaskoczyło, że herbatę można a rumian niby nie. Z kolei tuńczyka zakazali koleżance, która ciążę przechodziła w Anglii ze względu na to, że jest to ryba, która wchłania najwięcej metali ciężkich. Ale w sumie chyba co kraj to obyczaj, bo pewnie jakby zebrać zalecenia dietetyczne ze wszystkich krajów to ciężarne nie mogłyby nic jeść (albo wszystko).
Klaudia
21 stycznia, 2016 at 5:26 pmNie dziwi mnie akurat ta informacja na rumianku, ponieważ firmy się po prostu asekurują – raczej ciężko o robienie badań na grupie kobiet w ciąży, dlatego skoro nie ma potwierdzeń w badaniach, to teoretycznie nie można powiedzieć, że coś będzie miało dobry wpływ na ciężarną i dziecko, bo a nóż widelec ktoś ich za to poda potem do sądu. Co do tuńczyka i metali – zgadzam się – nie jem go jakoś super często, aczkolwiek lubię i myślę, że nie ma tragedii pod kątem metali jak się zje go raz w tygodniu :) Tak jak mówisz, wszędzie inne zalecenia, dlatego człowiek, trochę niestety, ale musi sam sprawdzić i ocenić. Pozdrawiam :)
U Rudej Na Talerzu
22 stycznia, 2016 at 3:53 pmFajnie się to czyta :) Osobiście sięgam po spirulinę, chia, buraki, jagody goi i świeże soki i koktajle – w dużych ilościach, bo ciągle jestem spragniona :) Ale tak naprawdę, w moim przypadku wystarczył koktajl ze spiruliny pity co drugi dzień i wyniki poszły w górę. Jeśli chodzi o ryby, to podchodzę do niektórych rodzajów sceptycznie – np. tuńczyka nie jem, bo jest zakazany w ciąży (dużo rtęci), z kolei łososia niby można jeść, ale ten jest tak nafaszerowany antybiotykami, że się przed nim wystrzegam. Poza tym mam fazę na wszystko co zielone :}
Klaudia
22 stycznia, 2016 at 7:07 pmMyślę, że jednak nie można dać się zwariować, bo nie wiem ilu z nas ma możliwość dostępu do żywności najwyższej jakości. Pytanie jeszcze, gdzie żyjemy i czym oddychamy (ja np. chłonę krakowski smog, na co jedyną radą byłąby tylko przeprowadzka). Mówisz o łososiach i tuńczykach – może tak być, ale nie musi – pytanie, co i gdzie się kupuje. Niestety idąc dalej tym tropem dochodzimy do kurczaków, które wiadomo jak są hodowane. Zostają nam warzywa i owoce, ale okazuje się, że nawet te eko nie do końca są takie super naturalne, co jest smutne. Dlatego też zwracam uwagę nie tylko na to co jem, ale też skąd pochodzi – niestety nie na wszystko mam wpływ, więc staram się to jakoś wypośrodkować, bo coś trzeba jeść;)
Gal anonim
23 stycznia, 2016 at 9:08 amIdąc takim tokiem myślenia to Ci co mieszkają np. w Krakowie, Warszawie czy Zakopanym, więcej wdychają metali ciężkich niż je jedzą :). Trzeba uważać, ale nie unikniemy wielu rzeczy a z drugiej strony prędzej czy później dziecko i tak się z tym spotka więc małe dawki mu nie zaszkodzą, sporo rzeczy matka bierze na klatę, to może się uodporni :) (pół żartem pół serio).
Madzia happiness|diy
8 lutego, 2016 at 8:53 pmTemat jeszcze nie na czasie dla mnie, ale przyciągnęły mnie tu przepiękne zdjęcia <3
Klaudia
8 lutego, 2016 at 9:05 pmDziękuję:) p.s. zawsze warto zbierać inspiracje ;)
Ela
23 czerwca, 2016 at 12:44 pmHej Klaudia :) powiedz mi, dlaczego polecasz bardziej spirulinę sproszkowaną niż w tabletkach?:)
I w jakich ilościach dodawałaś ją do koktajli? Np. na szklankę koktajlu, ew. na dzień?
To samo pytanie mam do nasion goji – jakie ilości na szklankę koktajlu, ew. na dzień?
Dopadł mnie właśnie ten sam problem i panikuję:D
Klaudia
23 czerwca, 2016 at 1:39 pmSproszkowana lepiej się wchłania:) ja zaczynałam od pół łyżeczki dziennie max do dwóch. Jagody goji też maksymalnie 1 łyżeczkę dziennie brałam :)
Klaudia
23 czerwca, 2016 at 1:41 pmA robisz sobie soki? Mi one też bardzo pomogły:)
Ela
23 czerwca, 2016 at 5:38 pmDzięki! tak, soki pod różną postacią, koktajle. Przerwałam na jakiś czas robienie soków, bo oczywiście najbardziej lubię soki pomarańczowe a teraz kuszą mnie inne sezonowe owoce ale muszę wrócić ;)
Pytam o tę spirulinę, bo z rozmachu kupiłam dzisiaj w tabletkach, a jak wróciłam do domu to doczytałam zdanie o formie sproszkowanej;p Nic, zużyję i tak, albo… zmielę?;p
Klaudia
23 czerwca, 2016 at 6:45 pmE no to jak już taką masz, to używaj, na pewno i tak będzie jakiś efekt :) A pomarańczowe też piłam i piję nadal :)
Kuchareczka
29 sierpnia, 2016 at 7:51 amJa tez mam anemię – miałam i przed ciążą, ale w jej trakcie traktowalam ja wyjatkowo powaznie – dlatego oporcz diety zdecydowałam się na preparat dla kobiet w ciąży ze żelazem – pregna plus, bo ma w sobie też kwas foliowy i DHA, wiec łykałam jedną tabletke i już. Jadłam też mnóstwo świeżego szpinaku, bo w pierwszym trymestrze była to jedna z niewielu rzeczy którą mogłam przelknąć.
Klaudia
29 sierpnia, 2016 at 8:42 amTylko że ze szpinakiem też trzeba uważać, żeby nie przesadzić ze szczawianami. No i przyswajalność żelaza ze szpinaku jest bardzo niska. Polecam np. ten artykuł:
http://salaterka.pl/najlepsze-zrodla-zelaza/
ala
12 grudnia, 2016 at 7:37 amJa miałam właśnie niedobór żelaza i lekarz mi polecił suplement pregna plus i przy następnych badaniach już wszystko wyszło elegancko i nawet inne wyniki mi się polepszyły co w sumie najgorsze nie były ale mogły być lepsze
Monika
28 grudnia, 2016 at 11:04 amTeż po żelazie w suplementach czułam się źle, ale w moim przypadku to przez wrzody żołądka. Na początku myślałam, że nie powinnam brać tego na pusty żołądek. Próbowałam po posiłku, było jeszcze gorzej bo doszły wymioty. Była jeszcze próba na noc dwie godziny po kolacji ale też nic nie pomogło. Zmieniłam suplement na inny i zaczęłam od początku ustalać porę przyjmowana żelaza. I znowu było źle. Po czwartym suplemencie dałam sobie spokój i zaczęłam szukać naturalnych sposobów. Kupiłam sobie na naturalna-medycyna.com.pl spirulinę tylko że w tabletkach. Nie mam sprzętu żeby robić sobie koktajle. A jak rano biorę swoje proszki to przy okazji też spirulinę.
Sylwia
2 stycznia, 2017 at 1:29 pmDzisiaj odebrałam wyniki z krwi- 21 tydz ciąży i niestety wszystkie 3 parametry poniżej normy, HGB, RBC, HCT :(……….za 2 tyg wizyta u gina i przez te 2 tyg będę stosować powyższych zasad zobaczymy co wyjdzie..pozdrawiam
Klaudia
2 stycznia, 2017 at 6:44 pmNic się nie martw, często się tak dzieje. Życzę powodzenia i dużo zdrowia:) Daj znać po następnych wynikach!
maklis
14 marca, 2017 at 7:55 pmMam pytanko, odnoście dzieci. Czy po stosowaniu wszystkich tych produktów na podniesienie żelaza i walki z anemia, dzieci pi urodzeniu sa zdrowe? Żadnych problemów zdrowotnych? Sama jestem w ciąży i troszkę obawiam sie stosowania rzeczy których wcześniej nigdy nie jadłam a sama mam problem z anemia. Pozdrawiam
Klaudia
15 marca, 2017 at 2:53 pmTak z Anielką wszystko w porządku teraz też dbam o to by regularnie dostarczać i sobie i Anielce produktów bogatych w żelazo. A jakich produktów się obawiasz? P.S. Dodam, że teraz też jestem w ciąży i od początku stosuję się do tego, co napisałam w artykule, żeby zapobiec problemom i wyniki mam dzięki temu dużo lepsze niż w poprzedniej ciąży – wszystko w normie :)
Sabina
25 października, 2017 at 9:24 pmWitam, też mam problem z żelazne w ciąży. Mam kilka pytań :1. piję soki z buraków,ale czy żelazo jest tylko w surowych burakach czy też w gotowanych, np, chodzi mi o sałatkę z buraków?
2. czy dla poprawy smaku (mam już trochę dość soku z buraków; ) )mogę do szklanki soku z buraków i owoców dodać np.trochę koktajlu ( z jogurtu naturalnego i np. awokado,kiwi,jabłko, itp)? Czy wymieszanie soku z jogurtem nie spowoduje utraty żelaza?
3. Teraz w okresie jesiennym nie ma świeżej pokrzywy, czy takie same efekty da sok z pokrzywy? Jeśli tak,to jak to pić?
Dziękuję i pozdrawiam!
Klaudia
27 października, 2017 at 8:19 amMyślę że w gotowanych również, może trochę mniej ale dietetykiem nie jestem więc ręki nie dam sobie uciąć jaka jest dokładna różnica. Jedyne co Ci powiem, to że buraki wcale nie są najlepszym źródłem żelaza. Odnośnie soków – warto łączyć z czymś co ma witaminę c (np. jabłko, pomarańcze) ponieważ wtedy jest lepsza przyswajalność. U mnie najwięcej zrobiła spirulina i ją bardzo polecam, do tego regularnie kasze tj. amarantus czy quinoa oraz herbata z pokrzywy (możesz kupić sok, ale musiałabyś znaleźć taki bez alkoholu; ja piłam po prostu codziennie herbatę pokrzywową).
Sabina
3 listopada, 2017 at 6:36 pmDziękuję bardzo za odpowiedź ! Postaram się zastosować wskazówki, już kupiłam spirulinę i dodaję ją do koktajli. Kupiłam też amarantus- czy mogę go jeść też na surowo?
Odnośnie soku z pokrzywy – kupiłam w sklepie zielarskim w składzie bez alkoholu. Do czego mogę go dodać i w jakiej ilości? Z góry dziękuję za pomoc!
Klaudia
3 listopada, 2017 at 8:00 pmAmarantus albo gotowany (np, jako dodatek do owsianki lub jej zamiennik, zagęstnik do zup czy zamiast kaszy) albo jako ekspandowany czyli po prostu wrzucony na suchą gorącą patelnię (coś na zasadzie popcornu). A sok z pokrzywy to chyba solo się pije po łyżce dziennie, ale sprawdź to dokładnie bo nie jestem pewna.
Sabina
3 listopada, 2017 at 10:56 pmJeszcze raz bardzo dziękuje! Dam znać jeśli wyniki się poprawią :)
Klaudia
4 listopada, 2017 at 9:13 am:))